poniedziałek, 29 października 2012

sobota, 27 października 2012

Własny rower

Jak być może niektórzy już wiedzą (w końcu ciężko przeoczyć TAKĄ furę bujającą się po dzielni) Tytus od kilku dni objeżdża swój nowy pojazd. Zaczęło się od wypadu na giełdę motoryzacyjną, by w celach poglądowych zorientować się, co w temacie piszczy. Zapiszczało i zaskrzypiało na tyle, że nie było innej opcji jak ulec rozanielonemu wzrokowi Malca, skierowanemu w stronę jednej z maszyn.





Skończyło się tym, że Tytus drogę powrotną jechał już samodzielnie za samochodem Rodziców, tuptając nóżkami bez wytchnienia.
Pojawienie się roweru kompletnie odmieniło Tytusowe postrzeganie kwestii mobilności. Od teraz prawie nie chce chodzić i wszędzie upatruje możliwości podwiezienia czterech liter. Choćby na dystansie z pokoju do kuchni. 









sobota, 20 października 2012

Bonanza




Dziecko nie oszuka - bo nie umie.
Dziecko nie okłamie - bo nie czuje najmniejszej potrzeby. 
Dlatego też na Tytusie a nie kimś innym przeprowadziliśmy test atrakcyjności i potencjału radiowego nowej piosenki  
Czy utwór poradził sobie z wyrobionym uchem Malucha?
Jaka jest szansa, że będzie można usłyszeć go w radio?
Na te i inne pytania odpowiada nasz Mały Expert.

środa, 10 października 2012

Kompot cyt tor


Czy to ptak? Czy to samolot? Nie! To mechanik rowerowy!
To, że Tytus jest muzykalnym dzieckiem, wiedzieliśmy od dawna. Jeszcze będąc rezydentem brzucha Mamy zdarzało mu się kopać w rytm przejeżdżających pojazdów i zasłyszanych piosenek. Od samego też początku zapoznawaliśmy go z różnymi odcieniami dźwiękowej materii. Niekoniecznie tej dziecięcej...
Ten stan rzeczy "pogłębiał się" do tego stopnia, że Tyśko jest w tym momencie na drodze do zostania pełnoprawnym kompozytorem.










Ciąg do instrumentów, gesty, miny - wszystko zgodnie z prawidłami sztuki kompozytorskiej i arkanami prawidłowo budowanego image Mrocznego Księciunia.
Ostatnio, niczym wkurzony Chopin przy forteklapie, zasadził się za samograjem i z miną maniaka uprawiał pasaże.

A gdy wena (wespół z grawitacją) ponosi w nieznane...




Wena jak to wena - raz jest, a potem jej nie ma. Niepisaną tradycją są natomiast potańcówki czwartkowe, podczas których przerabiamy cały nagromadzony materiał, dopracowujemy kroki i rytmikę. Tiit (po estońsku "zapalenie rogówki")radzi sobie coraz lepiej a okazjonalne przyziemienia widoczne na filmie, są częścią misternie ułożonych układów choreograficznch.
Żeby nie było... ;)


 

Oprócz grania i tańców Tytus z lubością  zawodzi śpiewa, a nawet opracował specjalną technikę gry na nocniku, zwaną (z rosyjska?) pierdzioszki .
 
Wszechstronnie uzdolniony ten nasz koleżka :)