środa, 29 lutego 2012

11 m-cy

11 miesięcy temu Tytusa jeszcze nie było. No prawie, bo mimo wszystko w całym domu było Go pełno. Od wypełnionego po brzegi Maminego brzucha, przez pokój czekający na nowego lokatora, po walizkę przygotowaną na wyjazd do szpitala. I tylko Dzidzia de Kot w błogiej nieświadomości przypatrywała się narastającemu szaleństwu Rodziców. 




Aż pewnego dnia Szaleństwo z krzykiem wypełzło na świat. I zostało.

Od tego czasu z nic nieumiejącego Robaka przepoczwarzało się aż przybrało iście szatańską formę widoczną na zdjęciach.
Z każdym dniem zdobywa nowe umiejętności, zaskakując (zapewne) siebie, bo Rodziców to na pewno. Szaleństwo w ciągu ostatnich 11 m-cy nauczyło się m.in.: płakać, rozglądać się, uśmiechać (i śmiać do rozpuku), siadać (potem wstawać), przemieszczać, gryźć nieswoje palce, koty i sutki, gadułkować... lista jest dużo dłuższa, a kolejne pozycje dopisywane są w tempie expresowym.
Aż strach pomyśleć, co będzie za miesiąc... 







W dziale filmowym (jak to czasem bywa) nic na temat ;) Ale za to fajne!

sobota, 25 lutego 2012

Babcia Danusia


W poszukiwaniu nowego hobby przyjechała do nas Babcia. Ale nie jakaś tam zwykła, tylko Babcia Tytusa :) 
Titol po kilku chwilach przekomarzania się, że niby taki z niego synek Mamusi, łaskawie pozwolił się rozpieszczać, czemu Babcia oddała mu się bez opamiętania. 







W ciągu kilku dni Mały Człowiek totalnie wywrócił Jej świat (nawet jak się nie przyzna, my to wiemy :) ) z mocą, jaką obdarzeni są tylko Mali Ludzie. Rozkleił Babcine serce (zresztą z wzajemością) podczas wspólnych spacerów, zabaw i wypraw w nieznane zakątki Trójmiejskiej dżungli.






Że symbioza była obustronna przekonaliśmy się w dniu wyjazdu Babci. Wchodząc rano do pokoju radość z rychłego spotkania przeszła w zaskoczenie a następnie smutek, malujący się na twarzy Malucha gdy Jej nie zastał na kanapie. W tamtym momencie Jego oczy mówiły więcej niż byłby w stanie wyrazić słowami. Dlatego z całą stanowczością zapowiadamy: Babciu, jedziemy do Ciebie!






poniedziałek, 20 lutego 2012

Z Danielem wśród kulek

A było to tak: pewnego pięknego dnia dwóch Chłopców i dwie Mamy zastanawiało się, co by tu porobić. Z braku lepszych opcji cała czwórka zdecydowała się wyjść z domu. I okazała się to być najlepsza z możliwych opcji! Chłopcy zaciągnęli swoje Mamy na plac zabaw, gdzie w końcu mogli dać upust rozpierającej ich energii. Reszta jest już historią utrwaloną na celuloidzie... *



* taaaa, jasne. Cyfrówką się kręcimy :D
pS: Młody stanął na nogi sposobem podpatrzonym u Daniela, trzymając w ręku "stabilizator środka ciężkości". Utrzymał się ok. 3 sekundy i padł. Jak narazie rekord :)

wtorek, 7 lutego 2012

Chłopiec z lusterka

 Chłopiec z lusterka


Na kogo tak zerka ten chłopiec z lusterka
Kiedy go widzę co rano
On też tak jak ja
Już zęby ma dwa*
I zawsze jest z Tatą lub z Mamą




 


Na kogo tak patrzy i skąd się tam wziął
I co on w ogóle tam robi?
I pewien nie jestem
Lecz zdaje mi się,
Że trochę jesteśmy podobni...







I robi dokładnie to samo co ja
Ubranka też znane mi są
Czy może być tak
(bo dziwny ten świat)
Że chłopiec z lusterka jest ... mną?


 *Mały Tytus ma już co prawda prawie 8 sztuk, ale nijak nie szło nam rymowanie do "osiem" :)
Ps: zdjęcia cyknął nieoceniony duet Radzio/IwI


poniedziałek, 6 lutego 2012

Wielkie wyścigi

Mój kumpel Dani właśnie skończył roczek, a ponieważ lubimy się z Nim bawić i wygłupiać, zabrałem Mamę i wózek i pojechaliśmy. Daniel ma mnóstwo fajnych zabawek, więc bawiliśmy się w uderzanie rękoma we wszystko i wyciąganie rzeczy z miejsc. A potem powiedziałem: "Ścigamy się. Ja jestem Ferrari" i fruuu pobiegłem na koniec pokoju. Dani (fajny z niego kolega) pojechał za mną swoim srebrnym Porsche. 











Super zabawa. Wyprzedzaliśmy się i ścigaliśmy po autostradzie, uciekaliśmy przed Mamusiami policją i w ogóle. Potem ja byłem Porsche a Daniemu pozwoliłem być moim najszybszym na świecie czerwonym Ferrarim.
I tylko zupełnie nie rozumiem dlaczego nasze Mamy wolą, kiedy robimy "kizia mizia" albo "cacy cacy" a nie wyścigi. Przecież to takie świetne być wyścigówą! Brrruuum!!!

niedziela, 5 lutego 2012

3 laski i jeden łysek


Może Tata, mogę i ja - pomyślał Tytus chwytając zaraz po śniadaniu za golarkę. Okazja nadarzyła się nie byle jaka, gdyż dostaliśmy zaproszenie (tzn. dostał Titson, ale ktoś go musiał podwieźć ;) ) na imprezkę w doborowym towarzystwie dwóch dam. Ogoleni i wypachnieni wybraliśmy się więc na wycieczkę.







Na miejscu okazało się, że dam w zestawie jest łącznie trzy, gdyż w pewnym momencie wybudzona ze śpiączki (na szczęście tylko popołudniowej) objawiła się prawie już dojrzała (w końcu dwuletnia) Ula. Po  Niej nic już nie było takie samo. Nawet bezpośrednia konfrontacja Oliwki i Blanki niezbyt interesowała małego amanta.

Ula, jeśli to czytasz:




Rodzice chcieliby od siebie dodać, że kluczem do dzisiejszego sukcesu okazał się ... klucz. I w tym miejscu dziękują wszystkim zamieszanym w przeczesywanie trzech hektarów zaśnieżonych połaci ziemskich w poszukiwaniu sposobu na dostanie się do auta :)