czwartek, 27 grudnia 2012

Święta 2012

Wojtek prosił, żeby go nie było ;)
Tak dla odmiany (bo wszyscy inni tak robią) nie będziemy się rozwodzić nad ideą i atmosferą świąt. Skupmy się na faktach: ubraliśmy choinkę, przyjęliśmy gości, otworzyliśmy wszystkie prezenty, obżarliśmy się jak przysłowiowe świnie a na koniec pochorowani udaliśmy się do przychodni. W końcu tradycji musi stać się zadość ;)


A skoro choinka już przystrojona, czas na prezentobranie!

piątek, 7 grudnia 2012

Mikołaj

W tym roku Mikołaj odwiedził Tytusa dwa razy. Najpierw (dla niepoznaki?) przebrał się za małą dziewczynkę i przedstawił jako Julka. Z Julką było o tyle fajnie, że można z nią uprawiać nie tylko handel wymienny, ale i wspólnie tarmosić Gacka. Za drugim razem Święty pojawił się w przebraniu faceta z długą brodą, w czerwonym wdzianku i z workiem na plecach. Tytus zdezorientowany nieco mnogością i różnorodnością Mikołajów wydawał się nieco zagubiony, tym niemniej chyba skumał główny, prezentowy, przekaz.



W żadnym z opisanych przypadków nie udało się zlokalizować komina, z którego Święty miałby się wydostać. W związku z brakiem dowodów na kominową drogę do domu (nie to co w Harrym Potterze), stawiamy tezę, że Mikołaj najzwyczajniej w świecie...

czwartek, 6 grudnia 2012

Samodzielność - poziom zaawansowany

Zaskoczyło nas, gdy o poranku zamiast prawie codziennego pobudkowego płaczu usłyszeliśmy chrobotanie, dobiegające z kuchni. Mysz? Po krótkiej chwili zastanowienia (i dojściu do siebie, wszak wciąż byliśmy jedną nogą w krainie wiecznych łowów snów) ekspedycja w osobach: Tata i ... tyle, zaopatrzona w kamerkę dotarła w okolice miejsca, z którego dobywał się niepokojący odgłos. Zdziwienie było ogromne, gdyż Mały Tytus nie dość, że pałaszował poranną zupkę (z czym miewa problemy :)) to jeszcze przygotował ją sobie sam! Ale może w tym właśnie tkwi sekret - w końcu On Sam najleppiej wie, co mu odpowiada, a co trochę nie.


Ps: Mikołaj był,ale o tym za chwilę.
Ps2: Nie wygraliśmy w żadnym z konkursów. Jury się nie poznało ;)
Ps3: Podpowiedzi YouTube do dzisiejszego wpisu po prostu zabiły. Nasz autyzm? WTF???

poniedziałek, 26 listopada 2012

Konkursy

Przełom listopada i grudnia to niezwykle wzmożony pod względem aktywności okres: zaczynamy umilać sobie życie sprzątaniem, w telewizji wypatrujemy Kevina, a na drogach pojawiają się ciężarówki Coca-Cola... Święta coraz bliżej. Świat Tytusa jest (pomimo całej złożoności i nieprzewidywalności) w gruncie rzeczy dość prosty i nie ma w nim miejsca na takie duperele jak święta czy Mikołaj. Dlatego wykorzystując rozkojarzenie innych i skupianie się (tak, również Twoje!) na przedświątecznych przygotowaniach, postanowiliśmy brać udział w konkursach. A co, nagrody nie powinny się przecież zmarnować ;) 
A ponieważ mamy wdzięczne, prawie dwuletnie narzędzie, które wzbudza w nas nieodkryte wcześniej pokłady kreatywności, postanowiliśmy je (narzędzie i pokłady) połączyć ze smakiem i wykorzystać. 
Efekty widoczne są poniżej. Wyniki - już wkrótce!
1) Konkurs Winiary, w którym wygrywamy tablet, 



2) Konkurs T-Mobile. Tu wygrywamy telefon :)

  

środa, 21 listopada 2012

Zabawa w kałuży

W czasie deszczu dzieci się nudzą - prawda stara jak świat. A ponieważ po deszczu ZAWSZE wychodzi słońce, jest to idealny moment na zabawy w kałuży. Bo czyż może być coś przyjemniejszego od chlapania się brudną, zimną wodą? My sobie czegoś takiego nie potrafimy wyobrazić :)


PsL: z wrażenia kamera sama nam się wyłączyła. Gdy nieco ochłonęła udało się ją włączyć ponownie, ale raczej nie ma sensu  tego publikować ;)

niedziela, 18 listopada 2012

Reminescencje

A teraz cofnijmy się trochę wstecz...
Jakieś 3 tygodnie temu (jak ten czas gna!!!) rozpoczęliśmy z Tytusem serię odwiedzin. Różne miejsca w różnych sprawach. W kolejności chronologicznej były to:

1) cmentarz - postanowiliśmy rozprawić się z mitem zadumy i z pieśnią na ustach przemierzaliśmy bezkresne niemal połacie Gdańskich nekropolii




2) Gwiazdowice (po anglijsku gwiazda to "star") gdzie odwiedziliśmy Babcie z Dziadkiem. Tytus wykorzystał do granic możliwości sytuację w jakiej się znalazł, dzięki czemu miał ich na każde pstryknięcie (na szczęście dla nich, niespecjalnie mu to jeszcze wychodzi ;)), a byle krzyk czy grymas niezadowolenia powodował, że Dziadkowie starali się jeszcze bardziej. Ku uciesze Młodego ;) 
W drodze powrotnej odwiedziliśmy jeszcze praDziadka, by odebrać należną porcję buziaków, oraz usłyszeć parę dobrych rad na życie. Niestety, Titko nie uważał...





3) Szpital. Ale to już wiecie. I wbrew temu, co można usłyszeć na mieście, nie ma bezpośredniego związku pomiędzy pktem 2) i 3). Choć powołana na szybko Komisja ds. Spraw Tajemniczych w wydanym w tej sprawie oświadczeniu, nieśmiało przebąkuje coś o śladach trotylu na ubraniach... 



Nieważne. Istotnym natomiast jest fakt, że Młodzieniaszek do pełni zdrowia ma jeszcze trochę. W tak zwanym międzyczasie szpikowany jest różnymi specyfikami, spośród których atrakcją sezonu są inhalacje tajemniczymi ziółkami prosto z Jamajki...

niedziela, 11 listopada 2012

Tytusa zmagania z wirusami



O tym, że wirusy są groźne Tytus dowiedział się od Taty, kiedy ten zmagał się z komputerem.
- Widzisz Synu, żeby pozbyć się wirusa, trzeba znaleźć lekarstwo i atakować aż się unicestwi na amen.
- Dżosz - odpowiedział rozumnie Tytus i zapamiętał naukę.
Kilka dni temu Mały Tytus został zaatakowany przez batalion bakterii i dwa groźnie wyglądające pod mikroskopem wirusy. Nauczony komputerowym doświadczeniem, zmagał się co sił.
Jednakże trzeba było zastosować skumulowany atak, by wygrać nie tylko bitwę ale całą wojnę.

Mały Tytus pod opieką "polankowych" pielęgniarek i lekarzy wygrał walkę z choróbskiem i jakby nigdy nic, potraktował szpitalną salę jak hotel.

Może nie ma pięciu gwiazdek, ale jest taniej niż w hostelu i w dodatku z wyżywieniem! - relacjonuje Tysio.

A atrakcji nie brakuje. Oto jak się bawimy w Szpitalu na Polankach:



poniedziałek, 29 października 2012

sobota, 27 października 2012

Własny rower

Jak być może niektórzy już wiedzą (w końcu ciężko przeoczyć TAKĄ furę bujającą się po dzielni) Tytus od kilku dni objeżdża swój nowy pojazd. Zaczęło się od wypadu na giełdę motoryzacyjną, by w celach poglądowych zorientować się, co w temacie piszczy. Zapiszczało i zaskrzypiało na tyle, że nie było innej opcji jak ulec rozanielonemu wzrokowi Malca, skierowanemu w stronę jednej z maszyn.





Skończyło się tym, że Tytus drogę powrotną jechał już samodzielnie za samochodem Rodziców, tuptając nóżkami bez wytchnienia.
Pojawienie się roweru kompletnie odmieniło Tytusowe postrzeganie kwestii mobilności. Od teraz prawie nie chce chodzić i wszędzie upatruje możliwości podwiezienia czterech liter. Choćby na dystansie z pokoju do kuchni. 









sobota, 20 października 2012

Bonanza




Dziecko nie oszuka - bo nie umie.
Dziecko nie okłamie - bo nie czuje najmniejszej potrzeby. 
Dlatego też na Tytusie a nie kimś innym przeprowadziliśmy test atrakcyjności i potencjału radiowego nowej piosenki  
Czy utwór poradził sobie z wyrobionym uchem Malucha?
Jaka jest szansa, że będzie można usłyszeć go w radio?
Na te i inne pytania odpowiada nasz Mały Expert.

środa, 10 października 2012

Kompot cyt tor


Czy to ptak? Czy to samolot? Nie! To mechanik rowerowy!
To, że Tytus jest muzykalnym dzieckiem, wiedzieliśmy od dawna. Jeszcze będąc rezydentem brzucha Mamy zdarzało mu się kopać w rytm przejeżdżających pojazdów i zasłyszanych piosenek. Od samego też początku zapoznawaliśmy go z różnymi odcieniami dźwiękowej materii. Niekoniecznie tej dziecięcej...
Ten stan rzeczy "pogłębiał się" do tego stopnia, że Tyśko jest w tym momencie na drodze do zostania pełnoprawnym kompozytorem.










Ciąg do instrumentów, gesty, miny - wszystko zgodnie z prawidłami sztuki kompozytorskiej i arkanami prawidłowo budowanego image Mrocznego Księciunia.
Ostatnio, niczym wkurzony Chopin przy forteklapie, zasadził się za samograjem i z miną maniaka uprawiał pasaże.

A gdy wena (wespół z grawitacją) ponosi w nieznane...




Wena jak to wena - raz jest, a potem jej nie ma. Niepisaną tradycją są natomiast potańcówki czwartkowe, podczas których przerabiamy cały nagromadzony materiał, dopracowujemy kroki i rytmikę. Tiit (po estońsku "zapalenie rogówki")radzi sobie coraz lepiej a okazjonalne przyziemienia widoczne na filmie, są częścią misternie ułożonych układów choreograficznch.
Żeby nie było... ;)


 

Oprócz grania i tańców Tytus z lubością  zawodzi śpiewa, a nawet opracował specjalną technikę gry na nocniku, zwaną (z rosyjska?) pierdzioszki .
 
Wszechstronnie uzdolniony ten nasz koleżka :)

niedziela, 23 września 2012

Mały pomagier

Spowodowany chorobą tygodniowy urlop od żłobka nie został bezproduktywnie zmarnotrawiony na dewastację mieszkania. Kreatywność, szybkość i energia Tytusa skupiona na 40m2 powierzchni bieżącej znalazła swoje odbicie w zmęczeniu Taty, pełniącego w tym czasie rolę dyplomowanej opiekunki, jak również w serii pomniejszych niespodzianek (a to przyprawy wtarte w dywanik, a to zawartość kuwety rozwleczona na pół pokoju...)




Na szczęście Młodzian, oprócz pozytywnego rozrabiactwa właściwego dzieciom, potrafi też pomagać. I to jak! Sprzątanie, odkurzanie, prace remontowe, dźwiganie mebli... Wszystko to i wiele więcej. Zdaje się, że żadne zadanie domowe o którego "pomoc przy" zostanie poproszony, nie stanowi dla Niego wyzwania, któremu nie byłby w stanie sprostać. A najlepsze jest to, że w żadnym razie nie czuje się przy tym wykorzystywany! :)















czwartek, 13 września 2012

Rowerem


Dwa tygodnie żłobkowania już prawie za nami. Tytus bez oporów wstaje co rano (w przeciwieństwie do Mamy, dla której nawet okolice godz. 10 to środek nocy a pobudka to zbrodnia na ludzkości) i dzielnie maszeruje (bądź jest podwożony) na miejsce kaźni. Dziś jednak po raz pierwszy Maluch namówił Tatę na poranny wypad rowerem "do dzieci". 












Wyjazd zaplanowany na 7:15 (z przyczyn niezależnych opóźniony niczym PKP w czasie remontów) został poprzedzony dwudniowym treningiem przygotowawczym, którego celem było zapoznanie Tytka z Rowerem (i wzajemnie). Efektem jazd próbnych było bezproblemowe przetransportowanie się pojazdem dwukołowym na trasie relacji dom - żłobek, oraz poniższy filmik.

poniedziałek, 3 września 2012

Żłobek

Stało się. Tytus zainicjował w kolejny etap usamodzielniania się i dziś z samego rana przestąpił (na plecach Taty) próg lokalnego żłobka, by z podniesionym czołem stanąć oko w oko z Nieznanym. A że Nieznany jest w podobnym wieku i jest go 19 sztuk, to powinni się dogadać ;)


piątek, 24 sierpnia 2012

Mały kierowca

Podstawowe fakty odnośnie ruchu samochodowego na Islandii:
- dopuszcza się do ruchu kierowców powyżej jednego roku życia;
- zasadniczo na całej wyspie obowiązuje ruch lewoskrętny;
- niebieskie fury są najszybsze i ZAWSZE mają pierwszeństwo :)






Po zapoznaniu się z powyższymi zasadami Kodeksu Drogowego Islandii (KDI), wszystkie główne drogi na wyspie (a w zasadzie jedna, okalająca całość) stanęły przed Tytusem otworem. Młody zaś z dotychczasowej roli biernego pasażera przeistoczył się w pełnoprawnego kierowcę, by z piskiem opon startować spod świateł a adrenalina skakała wraz z szalejącym prędkościomierzem...





Drobne potrącenia i wymuszenia widoczne na filmie, w myśl KDI nie mogą zostać zakwalifikowane jako wykroczenia drogowe. Bo niebieskie fury...


niedziela, 19 sierpnia 2012

Maratończyk




zdjątko z gazety. Mały - sławny :)

Wczoraj w centrum Reykjaviku miało miejsce niecodzienne wydarzenie. W ramach obchodów Czegokolwiek 2012, oprócz parady i koncertów zorganizowano również rodzinny maraton! 
Najmłodsi maratończycy mieli do pokonania niebagatelny dystans 550 metrów. Na linii startowej zameldował się również reprezentant z Polski. 




3...2...1... Wystartowali!

470 metr. Nic nie zapowiada kłopotów ;)
Przy nieustającym dopingu (w końcu od czego ma się Mamę) Tytus dzielnie przebierał nóżkami wraz z setkami innych maluszków, a miarowe tupu tup rozchodziło się po całym mieście. Emocje sięgały zenitu, gdy nagle na 540 metrze coś się zepsuło ;). Titi najwyraźniej zgubiwszy sens i cel całego spaceru (a może to był skurcz?) oddał pałeczkę lidera blond dzieciaczkowi z Islandii.




medal zdobyty

Szybka akcja członków Ekipy Wspomagającej  nie wykluczyła go na szczęście ze strefy medalowej :D
Po wszystkim odbyła się wielka feta na cześć dzielnych biegaczy, z której skrót  poniżej.










PS: A  z szerszej perspektywy (w szerszej perspektywie? ) wygląda to TAK









sobota, 18 sierpnia 2012

Mistrz Sam Jem

Ile można czekać? - pomyślał Tytus, gdy czas oczekiwania na obsługę w restauracji "Pod Babcią z Dziadkiem" niemiłosiernie się wydłużał. Nie chcąc tracić ani chwili więcej postanowił wziąć sprawy we własne łapki.

Na grzbiet zarzucił obiadową pelerynkę, samodzielnie wdrapał się na stołek (to, że sam sobie zupę podgrzał i przyniósł to oczywista oczywistość) i wygłodniały rzucił się na jedzenie!




A miłośnik rzucania się na jedzenie wygląda tak:






------------------------------------------------------------------------------------------------------------

A teraz trochę historii: Na przestrzeni kilku miesięcy Mały Tytus przechodził przez różne fazy usamodzielniania się żywieniowego. Czasami wyglądało to tak:


A czasem tak:



Trzeba więc przyznać, że poczyna sobie coraz leppiej :)

Psst: muzyka - Big Cyc, ale nie mówcie im o tym ;)

wtorek, 14 sierpnia 2012

Telefony telefony...

Telefony przenośne wrosły w codzienność w stopniu, z jakiego nie zdajemy sobie na codzień sprawy. Dzisiejsi dwudziestoparolatkowie (łapki w górę) nie wyobrażają sobie świata z czasów "przed upowszechnieniem się komórek". A co dopiero Mały Tytus, który zanim na dobre się rozgadułkuje, już na krok nie rozstaje się z telefonem. Godzinami prowadzi konwersacje z kolegami na kanapie, uprawia luźne przyśpiewy w cieniu palmy, a rozmowy biznesowe na sedesie...











Przysypiający Tytus i Jakiś Typ

Bo nie wiemy jak Ty, drogi Czytelniku, ale Rodzice (znaczy my) doskonale pojmują sens wypowiedzi najmłodszego z rodu, doceniając obszerny zasób (i jakże przemyślaną wieloznaczność) dwusylabowych zwrotów oraz poprawność językową tego niespełna półtorarocznego szkraba.
I tylko rosnące rachunki telefoniczne każą nam się zastanowić, czy to aby na pewno jest się z czego cieszyć...? 


niedziela, 12 sierpnia 2012

Na jagody


Niespodziankę Mamie zrobię,
Jagód zbiorę w krobki obie,
Leśna rosa je obmyje,
Paprociany liść nakryje.
Ciszkiem,chyłkiem po polanie
Wrócę,zanim Mama wstanie,
No,i będzie niespodzianka:
Dar od boru i od Janka!







 
Co prawda nie spotkaliśmy Janka (ani Boru :)), nie wiemy jak wyglądają krobki (obie :P) a jagody każdy zrywał dla siebie (Mama miała najgorzej - trzymała kamerę), ale poza tym cała reszta się zgadza z opisem pani Marii.

 

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Thorsmork


Thorsmork - ukryta wśród islandzkich gór kraina, do której dostępu bronią gnomy, trole i ... wróć!!!
Aż tak źle to nie jest, tym niemniej można się tam dostać tylko dzięki wehikułom posiadającym funkcje amfibii, by bez problemu (acz emocje przy tym są ogromne) pokonać rwące rzeki i kamieniste tereny. Nic więc dziwnego, że lubujący się w sportach ekstremalnych Tytus, postanowił zaciągnąć Rodziców i Dziadków na ekspedycję do (uwaga: specjalistyczne słownictwo:P) interioru.









Ku zaskoczeniu współtowarzyszy podróży, Mikro Tata wykazał się świetną znajomością mapy oraz kondycją olimpijczyka (w końcu zbliżał się Londyn 2012). Pokonując belki rozłożone na szlaku (niczym kłody rzucane przez życie), Tytus pewnym krokiem wspinał się coraz wyżej i wyżej aż dotarł na szczyt.







Duma rozparła wszystkich, a gdy nie mogła się już dłużej kumulować w organizmach zgromadzonych, popędziła w przestrzeń odbijając  się echem między kanionem i lodowcem Eyjafjallajökull (czyta się dokładnie tak, jak się pisze :) )Okazało się bowiem, że Mały Tytus wcale nie jest taki mały. A nawet jeśli, to w swej niewielkości jest naprawdę OGROMNIE DZIELNY!

piątek, 20 lipca 2012

Super Sam(iec) Dens

Być może nie każdy jeszcze wie, ale nasz kuzyn Hubert jest tancerzem. Ćwiczy kroki i wyskoki, rzuty z góry i figury. Z naszych obserwacji (i opowieści jego Mamy) wynika, że jest w tym naprawdę dobry. 
Nie licząc się z ewentualnymi konsekwencjami, postanowiliśmy podnieść rękawicę nieświadomie rzuconą przez kuzyna i zmierzyć się z nim (zaocznie) w jego dyscyplinie - tancu towarzyskim.




Potajemne przygotowania zajęły nam ponad tydzień. Wieczorami spotykaliśmy się (Mama, Tata i ja) w pustych halach okolicznych sklepów spożywczych i ćwiczyliśmy do upadłego. Wszystko po to, by efekt był jak najlepszy. Celne uwagi Mamy pozwoliły wyeliminować słabsze momenty układu choreograficznego.Pot, krew i łzy - tak można w skrócie określić czas treningów. Ale finalne wykonanie - zmiata z powierzchni!



 
 Miejsce akcji: Reykjavik, supermarket.
Czas: późne popołudnie (do zmierzchu daleko). 

wtorek, 10 lipca 2012

niedziela, 8 lipca 2012

Wiatr, piach i my


Wakacje trwają w najlepsze. Tytus eksplorując pewną malowniczą wyspę wulkaniczną zapuścił się w miejsca, gdzie nie stanęła przed nim noga niemowlaka. To już nie bezpieczna piaskownica na przydomowym podwórku. Za miastem rozpościerała się  Dzika Dżungla!










Jak zwykle pewność siebie i beztroska brały górę nad rozumkiem wspieranym przez brak doświadczenia. Tym niemniej Instynkt wiódł Małego Tytusa po piaszczystych bezdrożach i lasach, pełnych dzikiej zwierzyny. 
Nie bał się wcale. Pewnym wzrokiem omiatał zastany Krajobraz. Nic nie mogło zaskoczyć tak zdeterminowanego wędrowca na krętej drodze życia.

Tytus wyczuwał dziewiczy Krajobraz, ponieważ chciał i mógł.
Krajobraz wyczuwał Tytusa, gdyż Tytus pozwalał mu się wyczuwać...







 

poniedziałek, 2 lipca 2012

Quiz

 Uwaga, bawimy się.
Aby w pełni rozkoszować się przygotowaną przez redakcję bloga zabawą, należy:
rozsiąść się wygodnie
wyczyścić okulary bądź przetrzeć oczy (można zakroplić)
...
a następnie znaleźć 10 szczegółów, którymi różnią się dzisiejsze zdjęcia :)




Ostrzegamy, że nie będzie łatwo zwłaszcza, że model nr 1 (ten z lewej prawej strony) dla niepoznaki założył do obu sesji koszulkę w paski. 

A tak na serio (jakby cokolwiek tutaj nie było 100% powaga), zdjęcia zostały zrobione w odstępie ok. 8 m-cy.

Prawda jak się chłopaki pozmieniali? Zwłaszcza obaj :)

Różnice można wymieniać w komentarzach pod wpisem, na fejsbóq, bądź w notować w zeszycie (odradzamy zaznaczanie na monitorze, bo czasem się obraz przesunie i cała zabawa na nic). Na prawidłowe odpowiedzi czekamy do wczoraj pod adresem, który sobie wymyślicie. 
Powodzenia!

niedziela, 24 czerwca 2012

Rozrywka zwrotna

Mały Tytus swoim przyjazdem zapewnił Dziadkom kilogramy (ok. 10 kg) rozrywki. W pewnym momencie nadszedł czas, by Dziadkowie odwdzięczyli się Mu za możliwość bawienia się i pilnowania. Krótko rzecz ujmując - Tito zażyczył sobie rozrywki zwrotnej. 














Dziadkowie chcąc nie chcąc, zabierają więc Wnusia na bliższe i dalsze wycieczki krajoznawcze. Tym sposobem udało się zobaczyć nie tylko plac zabaw i piaskownice ze źwirkiem, ale i prawdziwy wodospad oraz gejzer.  A jak taki gejzer wygląda, czym się żywi i gdzie można go spotkać - dowiemy się z jednej z poniższych prezentacji filmowych.












Dalsza okolica


Okolica przydomowa


piątek, 22 czerwca 2012

Mop(s)

Przychodzi czasem taki moment w życiu mężczyzny, że trzeba się zatrzymać, spojrzeć w przeszłość i uporządkować pewne sprawy. Zwykle wypada to w okolicach wakacji, ponieważ:

a) wiosna jest już zarezerwowana na wiosenne porządki,
b) zimą są święta i zdecydowanie jest co robić,
c) jesienna deprecha nie nastraja do jakiejkolwiek aktywności (tylko kakao i muzyka) 




Zostaje więc lato.

Statystyczny mężczyzna oddala się wtedy myślami do swojego Pudełka Nicości by w spokoju przeanalizować sytuacje. Czasami jednak porządkowanie spraw może przybrać dość radykalne formy...




środa, 13 czerwca 2012

Kosiara




Słuchaj - powiedział Dziadek wczesnym popołudniem - jest sprawa.

Tam za oknem rośnie trawa.
Trzeba ją skosić i powynosić.




Tytusowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Z zapałem godnym lepszej sprawy, rzucił się w wir pracy zabawy. Źdźbła trawy uciekały na lewo i prawo podczas gdy Mały (z nieznaczną pomocą Dziadka i niebywałą skutecznością) przeczesywał przydomowe hektary...






niedziela, 10 czerwca 2012

Dead Saints

Nie minęła nawet doba od premiery (i zablokowania przez YouTube z powodu naruszenia praw autorskich :D) Tatowego klipu, a już spływają do nas informacje o masowej histerii na punkcie wspomnianego teledysku i towarzyszącej mu muzyki. Ludzie z całego świata przesyłają w internet filmy, na których pokazane są reakcje na moc płynąca z głośników.










Poniżej prezentujemy losowo wybrany filmik ukazujący ekscytację i niemożność usiedzenia w miejscu podczas odsłuchu kawałka, w którym Tata wciela się w Godzillę.


Ps: 35 sekunda - ten mały chłopiec chyba jednak nie traktuje tego poważnie...









Jeśli ktoś jeszcze nie widział/słyszał tego przeboju (są tacy?) teraz ma szansę :)



czwartek, 7 czerwca 2012

Dopasuj słowa

Zabawa: dopasuj słowa do melodii.
Zasady: klikamy okienko z klipem muzycznym LuxZespołu i śpiewamy nową wersję.
Powodzenia :)




Jedziemy w górę mapy
Morze jest na północy
A z nami Mały Tytus
Śpi, owinięty w kocyk

Nagle czyjeś kwilenie
Przez sen przerywa ciszę
Spoglądam na Małego
Patrząc w lusterka kliszę

Hej, hej,
Na pierwszy rzut oka
Hej, hej,
Widać małego śpiocha


Fajnie było? 

środa, 6 czerwca 2012

Dr Dolittle

Dojrzały Go gdy wysiadał z samochodu. Wiedziały kim jest i przyglądały Mu się bacznie przez szczebelki swoich zagród.
Little Dolittle (jak pieszczotliwie zwracała się do niego Babcia) wszedł do stodoły. Na kopcu siana rozsiadła się  reprezentantka zwierzęcej ferajny, Koza Marianna. Wyglądała na zaciekawioną. 
Pozostałe zwierzaki otoczyły ich gęstym kręgiem. W końcu nieczęsto zdarza się okazja rozmowy z "dwunożnym" (Wigilii nie liczyły, bo choć według legend właśnie wtedy ludzie mówili zwierzęcym głosem, jakoś żadnemu z nich nigdy nie udało się tego sprawdzić. Zdecydowanie za wcześnie kładły się spać).
Ku ich szczeremu zaskoczeniu, gdy już w końcu miały okazję pogadać z kimś rozsądnym, trochę odjęło im mowę i koniec końców treściwą rozmowę diabli wzięli i nie oddali. W tej sytuacji przemówił Little (na drugie Doktor):
- Zwierzacy! Od dziś będę Was karmił tym, czym będziecie chciały. Osobiście dopilnuję, żeby sianko w zagrodach było świeże a słoma czysta. Będę Was przytulał i karmił (ale nie moją bułką - pomyślał), a nawet pozwolę Wam pobawić się moimi zabawkami w każdy czwartek. Może być?

Meeeee! - odpowiedziała w imieniu zebranych Marianna.