Blog rodzinny. Zdjęcia i informacje dla naszej rodziny i osób zainteresowanych tematem: jak oni sobie radzą :)
czwartek, 30 czerwca 2011
3 miesiące
niedziela, 26 czerwca 2011
W wannie
Jak można zauważyć w poniższym materiale filmowym, błękitna(?) toń nie stanowi dla niego większego wyzwania. Bez problemu pokonał 3 długości wanny (ok. 1,20 m w jedną stronę!) zarówno stylem "na żabkę", jak i na plecach.
Następne wyzwanie: przez morze do Szwecji!
... promem ;)
piątek, 24 czerwca 2011
Dzień Ojca
A na miejscu - ptaszki ćwierkają, trawa (w zastraszającym tempie!) rośnie, naszych uszu dobiega kojący szum liści, komary rypią... I tak przez dwa prawie dni.
Tytus w momencie wtopił się w sielski klimat wsi, dzięki czemu Mama miała czas by odkryć w sobie żyłkę ogrodnika, a Tata mógł umilać sąsiadom życie grą na gitarze z wysokości tarasu. Wieczorem natomiast grill!
Następnego dnia dopadły nas deszcze (Tata ledwo tuszował smutek, że ominie go koszenie całego ogrodu ;)). Trochę więc z racji niesprzyjającej aury pogodowej, a trochę z lenistwa, podjechaliśmy na kebab by nieco się pocieszyć. Tata zamówił kebabcio w buławie, Tytus (na spółkę z Mamą) bułkę jarską :). Mały śmiał się do rozpuku gdy skojarzył nazwę miejscowości z zasadami handlu ( "jesteśmy w Pieniężnie i płacimy pieniążkami :D")
Wszystko przebiła jednak pewna starsza Pani, którą spotkaliśmy wałęsając się we dwóch po miasteczku.
A czyje to dziecko? - spytała Pani widząc Malucha wtulonego w męskie ramię Taty.
- Moje - odparł dumny Ojciec :)
- Takie małe i pana?
... - było moje nawet jak było mniejsze...
poniedziałek, 20 czerwca 2011
Komisariat policji, proszę czekać na przyjęcie zgłoszenia
Jako Rodzice nigdy nie przypuszczaliśmy, że naszego pierworodnego Syna zaprowadzimy na komisariat w wieku niespełna 3 miesięcy. Tymczasem życie pisze swoje scenariusze i Tytus miał okazję nie tylko zwiedzić komisariat komendy głównej policji, ale również wziął udział w przesłuchaniu. A ponieważ procedury trwają baaardzo długo, nie obyło się bez zmieniania pieluchy, karmienia z jednej piersi, „buji buji husi husi”, karmienia z drugiej piersi, „beyonce, beyonce” itd.
Nasz dzielny Syn stał się bohaterem dla młodszych i starszych aspirantów. Przespał też zeznania bardzo groźnego kryminalisty: 120 kg żywej wagi, rozmiar 43 buta. Tytus nie mógł się doczekać spaceru i powrotu do swojej bryki, bo ile można świrować u mamy na rękach?! Tak więc, kiedy wraz z Mamą wyszedł na spacer, ciężko westchnął i zasnął marząc o byciu policjantem chwytającym złodziei kart kredytowych…
niedziela, 19 czerwca 2011
Zostawił mnie Tata
Tytus został sam z Mamą podczas gdy Tata wyjechał na prawie tydzień. Mały nie wspomina najlepiej tego okresu.
- Co prawda mieliśmy kontakt telefoniczny, ale czy Pani rozumie ile to jest tydzień dla niemowlaka, który jeszcze tak krótko żyje? To prawie jak wieczność!
Mały Tytus ma rację. Mówi, że cierpiał strasznie, ale nie chciał by przez to jeszcze Mama się stresowała.
- Kocham swoją Mamę i naprawdę nie chciałem sprawiać Jej kłopotu humorkami. Ale najbardziej lubię jak są oboje - wyznaje nam Malec.
A jak czuje się teraz, gdy rodzina jest znowu w komplecie? - Wspaniale. Znów mogę się spokojnie wyspać kiedy chcę. I mleczko jakby lepiej smakuje. No i nie muszę do każdej kupy budzić Mamy, bo Tata w razie czego zmieni mi pieluchę. Chciałbym, żeby tak było już zawsze! :)
(Wywiad ukazał się drukiem w "Mały Bobas" 18 czerwca 2011)
czwartek, 16 czerwca 2011
Wujek Adaś
Na szczęście Wujo wykazał się niepojętą dla nas zdolnością wpływania na samopoczucie Małego i gdy (nie licząc na sukces) przekazaliśmy Mu Tytusa, stał się cud! Czy to za sprawą niskiego i spokojnego tembru głosu czy może uroku osobistego... fakt, że Adaś uśpił Tytusa w niecałą minutę, wpisując się tym samym na szczyt naszej Listy Potencjalnych Niań.
Zapraszamy ponownie!
Ps: integralną częścią każdej wizyty Gości z Zagranicy jest spacer. Poruszenie jakie u płci przeciwnej wywołał "Tata" z wózkiem, kazało nam trzymać się z boku i obserwować rozwój wydarzeń...
czwartek, 9 czerwca 2011
Tytus meteoropatą!
Po kilku dniach upałów nie do zniesienia, przyszła pora na siarczysty deszcz. I chociaż jako przezorni rodzice zaopatrzyliśmy wózek Tysia w folię przeciwdeszczową, spacer nie wchodzi w grę. Dlaczego? Ano dlatego, że nasz Maluch w taką pogodę lubi sobie przede wszystkim pospać. O dziwo - we własnym łóżku!
Tak więc uzbrojeni w cierpliwość (kiedy on się w końcu obudzi?!) czekamy na to aż Tytus radośnie przywita dzień. Ten natomiast, po napełnieniu żołądka i wypróżnieniu jelit postanowił kontynuować zaczętą wcześniej popołudniową drzemkę. Okazuje się bowiem, że mamy syna METEOROPATĘ (ponoć po Mamie).
środa, 8 czerwca 2011
Zoo
Untitled from EwE & tytooz on Vimeo.
niedziela, 5 czerwca 2011
Męski weekend
Godz. 8:20 (do)karmienie Tytusa i sprint do szkoły.
Godz. 8:35 zadowolony Ojciec z mniej zadowolonym (już???) Synem wracają do domu.
Godz. 10:30 rozpoczynamy piknik w Parku na Zaspie. Konsumujemy mleko i czereśnie (ale nie razem). Jest miło i przyjemnie, tylko Tytus zaczyna się nudzić...
Godz. 11:45 wywołujemy niemałe poruszenie wśród personelu i kursantek w Maminej Szkole. Maślane oczka Małego powodują, że wszystkie chciałyby Go przytulić. Niestety, nie dla psa kiełbasa ;)
Godz. 12:20 w drodze powrotnej Tytus okazuje pierwsze oznaki tęsknoty za Mamą. Będzie tak tęsknił aż do Godziny "W"...
Godz. 15:30 Godzina "W" jak Wreszcie. Rodzina znowu w komplecie. Maluch zmienia się nie do poznania (a wręcz nie do Krakowa). Koniec z płaczem i lamentami. Znowu jest zdrowym, pogodnym dzieciaczkiem, jakiego kochamy najbardziej :) Wykończony psychicznie Tata nie może się wręcz doczekać kolejnego dnia i nerwowo (w oczekiwaniu?) obgryza paznokcie w kącie...
czwartek, 2 czerwca 2011
Biblioteka
Na miejscu Maluch początkowo poczuł się nieco przygnieciony ogromem sprawy (tyle książek? i do tego w jednym miejscu?). Gdy jednak minął pierwszy szok, ochoczo zabrał się za eksplorację powierzchni półek. Bushowaliśmy wspólnie dobre pół godziny, ale opłaciło się: wyszliśmy zaopatrzeni w zestaw aż trzech książek w sam raz dla Dzieciaczka.
W domu przystąpiliśmy do lektury. Z wrodzoną rodzicielską bystrością zauważyliśmy, że niektóre książeczki podpasowały Małemu bardziej a inne mniej. Już w pierwszym czytaniu wyjątkowo podeszła mu książeczka o Alicji, która wciąż gdzieś wpadała. Przyjął bez mrugnięcia okiem fakt, że dziewczynka raz wpadała do szuflady z obrusami, a kiedy indziej tacie do kieszeni, ale wielkie oczy zrobił gdy usłyszał, jak Alicja wpada do kranu. Jego wzrok mówił wyraźnie: Heloł?!?! Panie Autorze! Do kranu? Nie da się!!! Tego po prostu Jego mały analityczny umysł nie mógł pojąć...
Ukołysany dalszymi przygodami Alicji (wpadła jeszcze m.in. do kałamarza, butelki i bańki mydlanej) nie zauważył nawet, że minął mu cały Dzień Dziecka :)
Tak oto Rodzice sprytnie Malucha ze święta wykolegowali ;)
Z ostatniej chwili: Wielkanocny Kot Czarlie żyje i ma się dobrze. Mieszka piętro nad nami ;)