czwartek, 2 czerwca 2011

Biblioteka

Jako przykładni rodzice chcemy rozwijać wszelkie pasje naszego dziecka. Mając w pamięci entuzjazm jakim zapałał do słowa pisanego (a zwłaszcza czytanego Mu), postanowiliśmy pójść za ciosem i zapisać Tytusa do biblioteki.







Na miejscu Maluch początkowo poczuł się nieco przygnieciony ogromem sprawy (tyle książek? i do tego w jednym miejscu?). Gdy jednak minął pierwszy szok, ochoczo zabrał się za eksplorację powierzchni półek. Bushowaliśmy wspólnie dobre pół godziny, ale opłaciło się: wyszliśmy zaopatrzeni w zestaw aż trzech książek w sam raz dla Dzieciaczka.






W domu przystąpiliśmy do lektury. Z wrodzoną rodzicielską bystrością zauważyliśmy, że niektóre książeczki podpasowały Małemu bardziej a inne mniej. Już w pierwszym czytaniu wyjątkowo podeszła mu książeczka o Alicji, która wciąż gdzieś wpadała. Przyjął bez mrugnięcia okiem fakt, że dziewczynka raz wpadała do szuflady z obrusami, a kiedy indziej tacie do kieszeni, ale wielkie oczy zrobił gdy usłyszał, jak Alicja wpada do kranu. Jego wzrok mówił wyraźnie: Heloł?!?! Panie Autorze! Do kranu? Nie da się!!! Tego po prostu Jego mały analityczny umysł nie mógł pojąć...








Ukołysany dalszymi przygodami Alicji (wpadła jeszcze m.in. do kałamarza, butelki i bańki mydlanej) nie zauważył nawet, że minął mu cały Dzień Dziecka :)

Tak oto Rodzice sprytnie Malucha ze święta wykolegowali ;)

Z ostatniej chwili: Wielkanocny Kot Czarlie żyje i ma się dobrze. Mieszka piętro nad nami ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz