piątek, 29 kwietnia 2011

Męski wieczór

Równo miesiąc temu Mały Tytus zdecydował się (choć nie obyło się bez perswazji siłowej) zostać naszym synkiem. Z okazji miesięcznicy, postanowiliśmy nieco poeksperymentować. Męska część familii dała więc Mamie wychodne, organizując sobie jednocześnie Męski Wieczór. Impreza o tyle nowatorska co ryzykowna gdyż wiadomo, że najlepszym uspokajaczem jest pełna pierś ;).










Niezrażeni taką perspektywą Ojciec z Synem poczynili pewne przygotowania: trening na sucho (którego zapis poniżej) i zapasy chłodzonego mleka w lodówce. Wieczór który zapowiadał się jako katastrofa, zaczął się... katastrofą.



5 minut przed wyjściem Mamy z domu, Małemu przestała się podobać koncepcja spędzenia wieczoru jedynie we dwóch, co oświadczył głośno i dobitnie. Na nic zdały się tłumaczenia, noszenie, przytulanie. W konsekwencji 15 minut po wyjściu Mamy, rozpoczęło się uszczuplanie zapasów. Niestety, nawet to nie przyniosło spodziewanego rezultatu - Malec szalał w najlepsze, przechodząc przez wszystkie odmiany czerwieni na twarzy.



Godzinę później okazjonalnie bywało leppiej. Tytus uspokoił się gdy niespodziewanie pojawiła się na momencik Nowa Ciocia (w końcu kultura przy nieznajomych przede wszystkim :)) po czym przeszedł w tryb 15:3 (15 minut wycia, 3 minuty na złapanie oddechu). I tak na zmianę.













Prywatka trwała w najlepsze. W końcu mieliśmy chłodzone mleko i muzykę z misia-pozytywki! Panika zajrzała nam w oczy dopiero gdy zdaliśmy sobie sprawę, że zapasy są na wyczerpaniu, rezerwa w głębokim zamrożeniu a Mama w Sopocie. Na szczęście wprowadzony na szybko plan naprawczy pozwolił kontynuować tak świetnie rozpoczętą imprezę.
Wieczór przypieczętowaliśmy "Dniem Żywych Trupów" autorstwa wielkiego George A Romero, podczas którego Mały ostatecznie usnął.



Dziękujemy panie Romero!

Ps: nie wiemy, dlaczego chińskie matki są lepsze ;)






czwartek, 28 kwietnia 2011

Kolejny dzień, kolejne nowe twarze.

Mija właśnie ostatni dzień pierwszego miesiąca Tytusa. Szybko zleciało, dużo się działo. Sporo nowych twarzy (właściwie to same nowe) przewinęły się przez łóżeczko i okolice. Kolejki cioć, wujków i uzurpatorów do pokrewieństwa z tak fajnym bobasem ustawiały się w oczekiwaniu na audiencje do Najmłodszego.



Tytus niesie rolki :)

Dziś Mały przyjął w swe skromne progi dwóch Starszych Kuzynów. Kuzynostwo z racji wieku zachowało się dojrzale i odpowiedzialnie. Nikt nie udawał kotka (i NIE STRASZYŁ kotka), nikt też nie chwytał za wszystko, co znalazło się w zasięgu ręki ;). Krótko rzecz ujmując - Tytus ma z kogo brać dobry przykład.






Niestety, wzorce zachowań będzie mógł sobie przyswoić dopiero oglądając Starszych Kuzynów na wideo (ew. poczytać na blogu!) gdyż Malec błyskawicznie zagnieździł się w gościnnych ramionach Cioci, gdzie kulturalnie przekimał większość wizyty.








Wycieczka do Gdyni

Pojechaliśmy polansować się po Truj Mieście. Jako że Mały zna już Gdańsk niemal jak własną pieluchę, obraliśmy kierunek Gdynia.
Podróż przebiegała bezproblemowo a muzyka z kasety umilała nam podróż. Na miejscu pokręciliśmy się trochę w okolicach centrum i odwiedziliśmy Maminą firmę, gdzie nowo poznani wujkowie z otwartymi ramionami powitali Szkraba.










W pewnym momencie wycieczka zgłodniała. Na szybko zwołanej naradzie rodzinnej ustalono, że następnym punktem naszej wyprawy będzie pobliska knajpka serwująca gołąbki! Z początku nikt nie protestował aż do momentu, kiedy Tytus stwierdził, że bardziej od gołąbków pasuje mu pierś z blondynki, którą postanowił donośnie zamówić. I (ku zdziwieniu niektórych) tę pierś dostał :)










Mama karmiąca i karmiona jednocześnie


Wieczorem trochę obawialiśmy się czy Młody nie dostał zbyt dużej dawki emocji i czy nie zaserwuje nam wykładu z punktualności, ale że to dobry dzieciak i na dodatek nie lubi się powtarzać, obyło się bez.

Ps: podczas wycieczki zdarzyła nam się drobna wpadka, której słowo pisane nie odda...


wtorek, 26 kwietnia 2011

Pozdro dla Dziadków!

Mały prosił o wrzucenie jeszcze tego filmiku, gdyż osobiście chciałby życzyć Dziadkom udanych świąt.
Więc życzy.

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Pani Redaktor

Dziś wczesnym rankiem koło południa pojawiła się u nas zaprzyjaźniona Pani Redaktor Ania z mężem, na umówiony zawczasu wywiad z Tytusem. Jako że specjalnością Pani Redaktor są finanse, rozmowa skupiała się głównie na nich.







Ponieważ jednak nasz Mały odpowiadał zbyt ogólnikowo i pomimo rozległej wiedzy z tej dziedziny był wyraźnie speszony obecnością kamery, nie będziemy publikować efektów tej rozmowy.
Zamiast tego krótki filmik z powywiadowego spaceru nad morze.








Bonus:
Uważny obserwator bez problemu dostrzeże u Małego charakterystyczny gest prawej dłoni \m/. Znak, że wczesna edukacja muzyczna przynosi już pierwsze efekty i jego rogata dusza uaktywnia się nawet podczas snu :)

niedziela, 24 kwietnia 2011

Jajka umyte i pomalowane

Jeżeli ktokolwiek spodziewa się głębokiego opisu rodzinnych świąt, przemiany duchowej itp, to umówmy się: maluchy nie czują tego tematu. A już na pewno nie w taki sposób ;).

Ustaliliśmy zawczasu, że kultywując tradycję wielkanocną we właściwym momencie bez gadania odwiedzimy Króliczka. Ku lekkiemu zaskoczeniu Tytusów dwóch, moment wypadł w sobotę. Poszliśmy zatem w kierunku punktu zbiorczego poddać się zbiorowemu kropieniu.
Mały spał.
Po odprawieniu rytuału i podczas spaceru po parku mały spał. Ogólnie cieszyło nas to, jak spokojnie Synek przyjmuje rzeczywistość.









Nic co piękne nie trwa jednak wiecznie i Młody ożywił się wieczorową porą, gdy Rodzice stwierdzili, że noc nastała i zdrzemnąć by się wypadało ;). Na szczęście rzutem na taśmę przed weekendem dostaliśmy film instruktażowy pt: Jak torturować dziecko tak, by spało spokojnie (dzięki IwI!). Film pokazuje metody wiązania, trząchania, szarpania... A wszystko po to, żeby dziecku zdawało się, że jest mu dobrze :) Po zastosowaniu kilku trików z repertuaru Pana z Filmu, Mały znowu spał.








Dzień dzisiejszy przywitał nas pięknym słońcem, suto zastawionym stołem i wyciem Malca. Wbrew obiegowej opinii specjalistów od dzieci i muzykologów, Mozart nie uspokoił go na dłużej niż 5 minut. Skutecznie natomiast uspokoił cyc. Podwójny :) W tak zwanym międzyczasie delektowaliśmy się mega wypasionym żurkiem i sernikiem na zimno ( nie ma go na zdjęciu, nie zmieścił się na stole).




W pewnym momencie dnia odebraliśmy telefon: Cześć, tu Ania, jesteście?
- Cześć - powiedział Tata
- Jaka Ania? - pomyślał.
Byliśmy.
Nie więcej niż godzinę później wiedzieliśmy już jaka Ania (z rodziną). Mały kolejny raz przegapił okazję do poznania nowych twarzy, dlatego też, pstryknęliśmy kilka fotek. Żeby wiedział że zna.



Teraz jest wieczór. Po dniu pełnym wrażeń zastosowaliśmy zestaw przećwiczonych wczoraj chwytów na Maluchu i w miarę cicho (choć nie bezszelestnie) spędzamy wieczór we dwoje.

A czy się obudzi? Na dwoje babka wróżyła
Ps: Obudził się!

Czarlie

Z żalem zawiadamiamy, że w późnych godzinach wieczornych dnia poprzedniego, odszedł od nas Wielkanocny Kot Czarlie. Był uroczym kotem. Przybłąkał się po południu i z miejsca stał się piątym członkiem rodziny/kołem u wozu (* niepotrzebne skreślić)






Znaliśmy się raptem kilka godzin, lecz strata ta jest nad wyraz dotkliwa, gdyż odszedł nie tylko kot, ale i przyjaciel, maskotka, Czarlie...
Był dobrym kotem. Od chwili pojawienia się, wniósł w nasze progi radość i świąteczny nastrój. Zawsze pogodny i zadowolony. Będzie nam Go brakowało...












Wspominkowa kolacja połączona z degustacją sernika i resztek z wigilijnego śniadania, odbędzie się w niezbyt późnych godzinach wieczornych.

Pogrążeni w żalu
My.



Ps: Policja bada wątek naumyślnego pozbycia się kota przez nieznanych sprawców jako jedną z prawdopodobnych wersji. Brak na razie jakichkolwiek poszlak potwierdzających tę tezę. Śledztwo w toku.
Tymczasem Dzidzia (the Kot) przybija Tacie piątkę miękką łapą.

piątek, 22 kwietnia 2011

850

W roku 850 Tabit Ibn Qurra wynalazł wzór generujący niektóre liczby zaprzyjaźnione. Na 850 datuje się początek panowania cesarza Japonii Michiyasu. W tym samym roku Normanowie zdobyli Londyn i Canterbery.

850 to także model Fiata (produkowany w latach 1964 - 1973) oraz kultowe Volvo (wprowadzone do produkcji w 1991).

850 gram - tyle przybrał na wadze nasz Nie Tak Znowu Mały Tytus w ciągu prawie miesiąca. Legitymuje się więc niebagatelną wagą 3690 gram!





A wiemy to wszystko (łącznie z Normanami i liczbami zaprzyjaźnionymi!) ponieważ Tytus został zaproszony na spotkanie w którym udział wziął On, Pani Doktor i Rodzice.
Na prośbę Mamy synek zachował się jak na noworodka przystało: z godnością i zachowaniem wszelkich zasad savoir vivre: bez płaczu, marudzenia, kup, ulewania itp.
Kontrolna wizyta przebiegła sprawnie i szybko. Młody jest zdrowy i spokojnie może się nastawiać na przyjęcie.
Szczepionek.
Za jakieś 3 tygodnie.




Pij mleko będziesz wielki!


Ps: Wprawny obserwator bez trudu zauważy na ostatnim zdjęciu 2 (słownie: dwa) włosy na policzku Tytusa. Nie jest to bynajmniej zabrudzony obiektyw, a efekt porannego przyssania się do piersi. Ojca...









wtorek, 19 kwietnia 2011

Dani

Ku zdumieniu wszystkich okazało się, że Tytus NIE JEST jedynym noworodkiem na świecie. Mało tego, jest ich całkiem sporo (maluchów, nie Tytusów). I tak, pierwszym bliskim kontaktem z rówieśnikiem było dzisiejsze spotkanie z Danielem.














Dani wpadł do nas we wczesnych godzinach przedpołudniowych na przysłowiową herbatkę i cyca. Jako starszy, bo prawie trzymiesięczny już kolega, udzielił naszemu szkrabowi kilku cennych porad. Mały słuchał...









Chłopaki pogadali trochę o życiu, wymienili opinie na tematy kulinarne, pojedli, popili i się pospali ;) co skwapliwie wykorzystały Mamy małych mężczyzn, by przez chwilę porozmawiać o swoich (ZUPEŁNIE niezwiązanych z dziećmi) sprawach.









Ostatecznie Dani i Tytus umówili się na kolejne spotkanie/pospanie ;)


sobota, 16 kwietnia 2011

Sesja do Elle

Mamy przyjemność przedpremierowo pokazać fragment sesji zdjęciowej do magazynu Elle Baby, prezentującym najnowsze trendy w modzie niemowlęcej! Dziś strój na sezon wiosna/lato tego roku, więc świeżynka i nowość absolutna!
Sesja odbyła się w specjalnie do tego celu przygotowanym bujaczku - leżaczku!
Cała sesja wraz z krótkim wywiadem ukaże się w brytyjskiej edycji magazynu już 15 maja!






piątek, 15 kwietnia 2011

Muzyka łagodzi obyczaje

Tytus zaczyna odkrywać magiczną krainę dźwięków. Póki co repertuar ma jeszcze ograniczony, ale już wstępnie możemy zaryzykować, że bardziej ciągnie go w stronę Slayer niż Czajkowskiego. Tu nóżką przytupnie, tam grzywką w rytm muzyki...














Weź się, tato...

Dziś w sekcji wideo, meloman zasłuchany w dzidziusiowego evergreena. Wszyscy go znamy, prawie każdy czasem zanuci, ale czyje to jest? Swoje propozycje zostawiajcie w komentarzach.

I z góry uprzedzamy - nie łyknie, że to Stonesi czy The Beatles. Za stary wyga na to!

czwartek, 14 kwietnia 2011

Punktualność (podobno) popłaca

Ciocia IwI zaprosiła ostatnio małego Tytusa na film i mikro wyżerkę.
-"Jak chcesz, to weź ze sobą starych."
Więc wziął.
Obejrzeliśmy wspólnie całkiem krwawą kreskówkę Dante's Inferno. Mężczyznom podobało się bardziej, dziewczęta dyplomatycznie zajęły się małym (Tytusem w sensie). Do domu wróciliśmy parę minut po 22giej. Karmienie, szybka zmiana pampersa i kładziemy się spać.


Ale nie wszyscy i nie tak od razu!

Młodego jakby diabeł opętał (Tata się nie wyprze :P). Krzyk, płacz i wycie do księżyca. W odpowiedzi wertowanie książek, szperanie po forach i 3 godziny z życia wyjęte...
Następnego dnia (szkoda, że nie wcześniej, ale wcześniej nie pytaliśmy) po NIECO niedospanej nocy dostaliśmy cynk, w czym tkwi sekret grzecznego chodzenia spać.








I żeby już Was dłużej
nie trzymać w niepewności
To Tytus wziął rodziców
na kurs punktualności!






Ps: Fotki pstrykał Radek. DzięX :D

środa, 13 kwietnia 2011

Nocne manewry

To miała być kolejna rutynowa akcja. Nic nie przepowiadało komplikacji, które stały się naszym udziałem...
Ok. godz. 2 w nocy CET, kapitan Mama przekazała informację o podejrzanych ruchach w sektorze T1 do pułkownika Taty, który niezwłocznie wyruszył w teren. Raport nie pozostawiał złudzeń: w sektorze pojawiła się Kupa. Zaopatrzony w chusteczki myjące, oliwkę, zapas kremu do pośladków i świeżą pieluchę, rozpoczął akcję desantową mającą na celu szybkie i bezszelestne opanowanie przeciwnika.


Porucznik jako zaprawiony w bojach żołnierz z dwutygodniowym przeszkoleniem ojcowskim, wiedział na co się porywa. Z chłodną kalkulacją podszedł do wykonania zadania. Nie wiedział jednak wszystkiego...
Po dotarciu na miejsce sprawnie rozłożył ekwipunek by przystąpić do standardowych czynności operacyjnych. Rzucił okiem w kierunku obserwowanego celu. W sektorze panował spokój...
Metodycznie, krok po kroku, Tata rozpracowywał Kupę. Kropelki potu nerwowo tańczyły na jego czole. Był jednak spokojny i skupiony.

Gdy nagle rozpętało się piekło!

To pułapka! - zdążył krzyknąć przez CB radio, lecz było już za późno.
Pozornie uśpione siły wroga przeprowadziły kontratak na niczego nie spodziewającego się Tatę. Przeciwnik wykazał się niebywałym sprytem i zmysłem taktycznym. Wykorzystując chwilową nieuwagę porucznika zaatakował ponownie paskudząc nie tylko prawie założonego, świeżego Pampersa, ale i całą okolicę. Pułkownik trzeźwo uskoczył w bok chowając się za łóżeczkiem. W locie poczuł piekący ból ramienia. "Niedobrze" - pomyślał - "Rykoszet!"


Wsparcie na szczęście nadeszło szybciej, niż Tata zdążył pomyśleć: "Kapitanie! Potrzebujemy kolejnej pieluchy!!!" Wspólnymi siłami sytuacja została opanowana. i na dalszą część nocy spokój zapanował w całym sektorze.
Do rana dzielny porucznik wylizał się z ran ;)

I żyli długo i szczęśliwie :D




wtorek, 12 kwietnia 2011

Rajd Malucha

Niczego nieświadomi wyszliśmy dziś na pierwszy krótki spacer do parku. Jakież było nasze zaskoczenie kiedy okazało się, że akurat dziś, dokładnie o tej porze i właśnie w tym miejscu odbywa się odcinek specjalny Rajdu Malucha!
W rodzicach z miejsca obudził się duch rywalizacji ;) więc niewiele myśląc (i jeszcze mniej o imprezie wiedząc) wzięliśmy w niej udział!




Ojciec z synem :)

3..2...1...START! Mały Tytus w roli pilota, Mama za sterami. Świetnie zgrany team ET z gracją pokonywał kolejne zakręty i na niełatwej trasie radził sobie naprawdę dobrze. Mama dzielnie spisywała się za kierownicą bolidu na piaskowo - żwirowej nawierzchni. Czasami koła boksowały w miejscu, czasem tylko refleks kierowcy ratował doskonale zgraną ekipę przed dachowaniem. Krótko mówiąc: emocje sięgały zenitu!











Ostatecznie musieliśmy uznać wyższość bardziej doświadczonych zawodników, ale w przyszłym roku zawalczymy ponownie. Jutro kolejny trening!















Tata, Tytus i Zasrany Tusk





niedziela, 10 kwietnia 2011

Święto Pępka

10 kwietnia A.D. 2011 bez wątpienia zapisze się złotymi zgłoskami w annałach historii. Tego dnia, we wczesnych godzinach porannych, naszemu małemu odpadł kikut pępowinowy! Oficjalnie wykonał pierwszy krok na swej drodze ku dorosłości.






Niniejszym ogłaszamy 10 kwietnia Świętem Pępka!

I na nic zdadzą się skargi i gromy niektórych, że niegodne, że prezydent (którego młody i tak nie kojarzy), że data zajęta i że "znajdźcie sobie inną". Nasz mały Tupolew (tu mu się poleje, tam mu się poleje) swym heroicznym czynem zasłużył na święto, i święto mieć będzie.

Poniżej materiał dowodowy zebrany przez Światową Komisję Pępka.
Żeby nam nikt nie mówił.
No!Nowy, lepszy Tytus


i już nie jego kikut.

Adamek

Dziś w nocy obudziły nas dziwne odgłosy dobiegające z pokoju małego Tytusa. Nie było to kwilenie, jęczenie, zawodzenie, a już na pewno nie był to płacz. Dźwięk przypominał raczej "coś" czające się w ciemności. Coś, czego normalnie nie chcielibyśmy spotkać.








Jako dociekliwi rodzice, postanowiliśmy zasięgnąć wiedzy książkowej. W naszej Wszechwiedzącej Biblii Niemowlaka sprawdziliśmy kolejno: kwękanie, stękanie, charczenie (przez "h" i "ch") i nic. Nawet pod hasłem "niemowlaki kontaktują się z UFO" nie znaleźliśmy choćby źdźbła informacji. Zero!
A że rodzice żyłkę detektywistyczną (to ta na czole:)) mają i nie poddają się tak łatwo, postanowili zbadać w warunkach laboratoryjnych, z czym to się je.



Nagrany "na wydechu" dźwięk poddany został odszumianiu, podgłośniony, przepuszczony przez kompresor dźwięków i masę innych trudnych i nikomu nic nie mówiących (ale za to jak fajnie brzmiących!) efektów.
Ostatecznie otrzymany dźwięk puściliśmy od tyłu...














Rozwiązanie okazało się banalnie proste: Tytus wspierając bokserską pasję Taty (w bezpiecznym wydaniu TV), po cichutku stękał

"A-da-mek! A-da-mek!"

Tata po nocnej pracy w Tajnym Laboratorium Dźwięku ostatecznie przespał walkę...

DAWAJ NA RING!!!