poniedziałek, 26 listopada 2012

Konkursy

Przełom listopada i grudnia to niezwykle wzmożony pod względem aktywności okres: zaczynamy umilać sobie życie sprzątaniem, w telewizji wypatrujemy Kevina, a na drogach pojawiają się ciężarówki Coca-Cola... Święta coraz bliżej. Świat Tytusa jest (pomimo całej złożoności i nieprzewidywalności) w gruncie rzeczy dość prosty i nie ma w nim miejsca na takie duperele jak święta czy Mikołaj. Dlatego wykorzystując rozkojarzenie innych i skupianie się (tak, również Twoje!) na przedświątecznych przygotowaniach, postanowiliśmy brać udział w konkursach. A co, nagrody nie powinny się przecież zmarnować ;) 
A ponieważ mamy wdzięczne, prawie dwuletnie narzędzie, które wzbudza w nas nieodkryte wcześniej pokłady kreatywności, postanowiliśmy je (narzędzie i pokłady) połączyć ze smakiem i wykorzystać. 
Efekty widoczne są poniżej. Wyniki - już wkrótce!
1) Konkurs Winiary, w którym wygrywamy tablet, 



2) Konkurs T-Mobile. Tu wygrywamy telefon :)

  

środa, 21 listopada 2012

Zabawa w kałuży

W czasie deszczu dzieci się nudzą - prawda stara jak świat. A ponieważ po deszczu ZAWSZE wychodzi słońce, jest to idealny moment na zabawy w kałuży. Bo czyż może być coś przyjemniejszego od chlapania się brudną, zimną wodą? My sobie czegoś takiego nie potrafimy wyobrazić :)


PsL: z wrażenia kamera sama nam się wyłączyła. Gdy nieco ochłonęła udało się ją włączyć ponownie, ale raczej nie ma sensu  tego publikować ;)

niedziela, 18 listopada 2012

Reminescencje

A teraz cofnijmy się trochę wstecz...
Jakieś 3 tygodnie temu (jak ten czas gna!!!) rozpoczęliśmy z Tytusem serię odwiedzin. Różne miejsca w różnych sprawach. W kolejności chronologicznej były to:

1) cmentarz - postanowiliśmy rozprawić się z mitem zadumy i z pieśnią na ustach przemierzaliśmy bezkresne niemal połacie Gdańskich nekropolii




2) Gwiazdowice (po anglijsku gwiazda to "star") gdzie odwiedziliśmy Babcie z Dziadkiem. Tytus wykorzystał do granic możliwości sytuację w jakiej się znalazł, dzięki czemu miał ich na każde pstryknięcie (na szczęście dla nich, niespecjalnie mu to jeszcze wychodzi ;)), a byle krzyk czy grymas niezadowolenia powodował, że Dziadkowie starali się jeszcze bardziej. Ku uciesze Młodego ;) 
W drodze powrotnej odwiedziliśmy jeszcze praDziadka, by odebrać należną porcję buziaków, oraz usłyszeć parę dobrych rad na życie. Niestety, Titko nie uważał...





3) Szpital. Ale to już wiecie. I wbrew temu, co można usłyszeć na mieście, nie ma bezpośredniego związku pomiędzy pktem 2) i 3). Choć powołana na szybko Komisja ds. Spraw Tajemniczych w wydanym w tej sprawie oświadczeniu, nieśmiało przebąkuje coś o śladach trotylu na ubraniach... 



Nieważne. Istotnym natomiast jest fakt, że Młodzieniaszek do pełni zdrowia ma jeszcze trochę. W tak zwanym międzyczasie szpikowany jest różnymi specyfikami, spośród których atrakcją sezonu są inhalacje tajemniczymi ziółkami prosto z Jamajki...

niedziela, 11 listopada 2012

Tytusa zmagania z wirusami



O tym, że wirusy są groźne Tytus dowiedział się od Taty, kiedy ten zmagał się z komputerem.
- Widzisz Synu, żeby pozbyć się wirusa, trzeba znaleźć lekarstwo i atakować aż się unicestwi na amen.
- Dżosz - odpowiedział rozumnie Tytus i zapamiętał naukę.
Kilka dni temu Mały Tytus został zaatakowany przez batalion bakterii i dwa groźnie wyglądające pod mikroskopem wirusy. Nauczony komputerowym doświadczeniem, zmagał się co sił.
Jednakże trzeba było zastosować skumulowany atak, by wygrać nie tylko bitwę ale całą wojnę.

Mały Tytus pod opieką "polankowych" pielęgniarek i lekarzy wygrał walkę z choróbskiem i jakby nigdy nic, potraktował szpitalną salę jak hotel.

Może nie ma pięciu gwiazdek, ale jest taniej niż w hostelu i w dodatku z wyżywieniem! - relacjonuje Tysio.

A atrakcji nie brakuje. Oto jak się bawimy w Szpitalu na Polankach: