niedziela, 5 czerwca 2011

Męski weekend

Sobota

Godz. 7:15 (ostateczna) pobudka. Rozpoczynamy przydział zajęć i obowiązków. Każdemu według potrzeb - Małemu Mamę, Mamie owsiankę. Tata w tym czasie grzeje silnik (i chłodzi wnętrze auta) by dowieźć Mamę w komfortowych warunkach do szkoły.
Godz. 8:20 (do)karmienie Tytusa i sprint do szkoły.
Godz. 8:35 zadowolony Ojciec z mniej zadowolonym (już???) Synem wracają do domu.
Godz. 8:50 kontakt Młodego z powierzchnią łóżka wywołuje potok łez i histeryczny krzyk. Czyżby łóżko parzyło?








Godz. 9:35 w obliczu nieutulonego w żalu Malca, Tata kapituluje. Wychodzimy na spacer. Na dworze skwarrr...
Godz. 10:05 docieramy na boisko pobliskiej szkoły. Właśnie rozpoczyna się turniej piłki nożnej. Kibicujemy przez chwilę. Mały aż do zdarcia gardła...













Godz. 10:30 rozpoczynamy piknik w Parku na Zaspie. Konsumujemy mleko i czereśnie (ale nie razem). Jest miło i przyjemnie, tylko Tytus zaczyna się nudzić...















Godz. 11:45 wywołujemy niemałe poruszenie wśród personelu i kursantek w Maminej Szkole. Maślane oczka Małego powodują, że wszystkie chciałyby Go przytulić. Niestety, nie dla psa kiełbasa ;)
Godz. 12:20 w drodze powrotnej Tytus okazuje pierwsze oznaki tęsknoty za Mamą. Będzie tak tęsknił aż do Godziny "W"...











Godz. 15:30 Godzina "W" jak Wreszcie. Rodzina znowu w komplecie. Maluch zmienia się nie do poznania (a wręcz nie do Krakowa). Koniec z płaczem i lamentami. Znowu jest zdrowym, pogodnym dzieciaczkiem, jakiego kochamy najbardziej :) Wykończony psychicznie Tata nie może się wręcz doczekać kolejnego dnia i nerwowo (w oczekiwaniu?) obgryza paznokcie w kącie...



PS: w ramach męskiej solidarności, dostaliśmy wsparcie od Wujka Łukasza. Gabaryty i aparycja zbliżone do ojcowskich pomogły na chwilę zapanować nad wybuchami płaczu. Na chwilę...

Bo Mama to jednak Mama ;)












Za fotki (te ładniejsze) dziękujemy nieocenionemu jak zwykle Radziowi :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz