czwartek, 27 października 2011

Wielki come back

Z perspektywy Taty: Zakończył się prawie miesięczny urlop Taty od bycia Tatą. Wiedzieliśmy na co się szykujemy, tym niemniej jedynie słowo SZOK w pełni oddaje zmiany jakie zaszły! Mały przez miesiąc rozwinął skrzydła (raz mu nawet "skrzydło" w łokciu wyskoczyło - islandzki NFZ dał jednak radę) i jest już o kilka klas lepiej rozwiniętym dzieciakiem niż przed wyjazdem. Z większą paletą zdolności i bardziej absorbujący z racji swej mobilności, gotów eksplorować dostępny teren i poszerzać horyzonty.







Odzwyczaiwszy się nieco od obowiązków rodzicielskich , błyskawicznie zostałem postawiony do pionu.

Back to pielucha zone, babe!

A teraz ja, Mały Tytus. Tata mówi, że mnie nie było, ale przecież byłem. I Babcia z Dziadkiem też byli :). Potrafię już gryźć jabłko (w sumie to wszystko co złapię w łapki, tylko nie wszystko da się łatwo złapać między oba zęby), pełzać w różnych kierunkach (o ile ktoś podstępnie nie podstawi przeszkody w którą można się zaplątać. Wtedy po chwili włącza mi się alarm:)) siedzieć (gdy mnie ktoś podpiera), obsługiwać komputer i jeszcze parę innych sztuczek, których tutaj nie wyjawię...









Niech mnie Tata obserwuje!













Ps od Taty: żeby unaocznić choćby w minimalnym stopniu zakres zmian, przed państwem premiera zwiastuna "Znikającego Punktu 2011". Zdjęcia kręcono dziś o poranku, dzień po powrocie Tytusa z Islandii. I śmiało można powiedzieć już teraz - ten Młody ma talent!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz