Z perspektywy Taty: Zakończył się prawie miesięczny urlop Taty od bycia Tatą. Wiedzieliśmy na co się szykujemy, tym niemniej jedynie słowo SZOK w pełni oddaje zmiany jakie zaszły! Mały przez miesiąc rozwinął skrzydła (raz mu nawet "skrzydło" w łokciu wyskoczyło - islandzki NFZ dał jednak radę) i jest już o kilka klas lepiej rozwiniętym dzieciakiem niż przed wyjazdem. Z większą paletą zdolności i bardziej absorbujący z racji swej mobilności, gotów eksplorować dostępny teren i poszerzać horyzonty.
Odzwyczaiwszy się nieco od obowiązków rodzicielskich , błyskawicznie zostałem postawiony do pionu.
Back to pielucha zone, babe!
Odzwyczaiwszy się nieco od obowiązków rodzicielskich , błyskawicznie zostałem postawiony do pionu.
Back to pielucha zone, babe!
A teraz ja, Mały Tytus. Tata mówi, że mnie nie było, ale przecież byłem. I Babcia z Dziadkiem też byli :). Potrafię już gryźć jabłko (w sumie to wszystko co złapię w łapki, tylko nie wszystko da się łatwo złapać między oba zęby), pełzać w różnych kierunkach (o ile ktoś podstępnie nie podstawi przeszkody w którą można się zaplątać. Wtedy po chwili włącza mi się alarm:)) siedzieć (gdy mnie ktoś podpiera), obsługiwać komputer i jeszcze parę innych sztuczek, których tutaj nie wyjawię...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz