wtorek, 10 kwietnia 2012

Lany poniedziałek

Od kilku dni Mały Tytus pod okiem Rodziców ostro trenuje rozbrat z pieluchą. Powiedział, że ma dość i już. Nie wnikamy w powody, wspomagamy jak możemy silną wolę Malca. Przez kilka kolejnych dni średnia skuteczność (mierzona ilością załatwień się na nocnik w stosunku do bezczelnego zlania się w gaciory) wynosiła ok. 70%. Jednak w Lany Poniedziałek coś w Tytusie pękło...











I lało się strumieniami z niebywałą częstotliwością i nieregularnością, nijak mającą się do wcześniej zaobserwowanej (i zanotowanej!) prawidłowości. Zbyt pochopne potraktowanie statystyk z kilku dni jako prawdy objawionej i nienaruszalnej kolei rzeczy, odbiło się sromotnie na wspólnym poczuciu misji. Lane spodnie, lane majtasy, łóżko, meble, Mama... Tylko koty jakimś cudem uniknęły poniedziałkowej powodzi.









Dzień wcześniej z towarzyską wizytą (no i z Rodzicami...swoimi:)) pojawił się Franko. Chłopaki w podobnym wieku, więc dość szybko okazało się, że dzielą wspólne zainteresowania: gitara, zabawki, obiadki ze słoiczków ;). Tematów do rozmów nie brakowało (- Ty, a Twoi też Cię wysadzają? - Niee, ja mam normalnych ;) ).

Było jak zwykle przy takich okazjach - miło i przyjemnie. Na dowód czego poniższy film.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz