Nastała jesień, ale że pogoda wciąż prawie letnia, nie ma co siedzieć (tak!) bezczynnie w domu. W związku z powyższym Tytus zaczął/kontynuuje* ( niepotrzebne skreślić) sezon odwiedzin. Wpadamy więc pewnego przedpołudnia na chatę do Franka. Wita nas od progu słowami "Sorry Te, Mama w domu, więc kulturalnie dzisiaj, co nie?"
Jak nie jak tak, my wszystko rozumiemy i kultura to u nas przede wszystkiem ;)
Rozkładamy się na podłodze, gadka szmatka, nawijamy makaron na pieluchę, aż tu nagle Mama Franka wyciąga Wielkiego Pingwina! Sorry Franko, fajny z Ciebie kumpel i w ogóle, ale sam rozumiesz... PINGWIN!!!
By nie przedłużać - Pingwin zdominował większą część dalszej rozmowy. Tytusowi oczy świeciły się blaskiem odbitym od wielkich Pingwinich ślepi. I nawet późniejsze wspólne z Frankiem obgryzanie zabawek (choć twórcze i przyjemne) nie pozwoliło na dobre zapomnieć...
Ps: Pingwinie, jeśli to czytasz, wiedz: tęsknimy...
Jak nie jak tak, my wszystko rozumiemy i kultura to u nas przede wszystkiem ;)
Rozkładamy się na podłodze, gadka szmatka, nawijamy makaron na pieluchę, aż tu nagle Mama Franka wyciąga Wielkiego Pingwina! Sorry Franko, fajny z Ciebie kumpel i w ogóle, ale sam rozumiesz... PINGWIN!!!
By nie przedłużać - Pingwin zdominował większą część dalszej rozmowy. Tytusowi oczy świeciły się blaskiem odbitym od wielkich Pingwinich ślepi. I nawet późniejsze wspólne z Frankiem obgryzanie zabawek (choć twórcze i przyjemne) nie pozwoliło na dobre zapomnieć...
Ps: Pingwinie, jeśli to czytasz, wiedz: tęsknimy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz